Thread Rating:
  • 0 Vote(s) - 0 Average
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Broń Strzelecka Powstania Styczniowego
#31
"Trochę błędów" Blush 
Zacznijmy od pamiętników których autorem był płk Teofil Łapiński żeby rozwinąć nieco ten temat.
Teofil Łapiński: [i]Powstańcy na morzu w wyprawie na Litwę. Z pamiętników pułkownika[/i Wrote:]
U p. Ćwierczakiewicza zastaliśmy naszego dostawcę, niemieckiego żyda, osiadłego w Londynie, którego nazwiska już nie pamiętam. Wzięliśmy się zaraz do przeglądu wykazu naszego magazynu i modelów każdego przedmiotu.
Mieliśmy w magazynie:
1000 sztuk karabinów z bagnetami, broń doskonałą, wprawdzie nie odtylcówki, bo takich oprócz w Prusach, wówczas w całej Europie nie było, ale tak dobrą, że z bronią strzelców celnych angielskich porównaną być mogła. Spostrzegłem, że model karabinów był bez pasa, a bagnet bez pochwy. A gdzie pasy i pochwy, panie komisarzu ? Niema. Jak to niema, więc pan chcesz, żeby żołnierz karabin zawsze w ręku trzymał, a bagnet w kieszeni nosił. Proszę zanotować tysiąc pasów i pochew i zaraz obstalować.
750 pałaszy, kawaleryjskich francuskich, znowu bez pendentów, które trzeba było obstalować. Ja to wszystko dostarczę, wtrącił kupiec. Kiedy ? Za trzy dni. Dobrze, tylko proszę pamiętać, żeby wszystko było na model wojska angielskiego, inaczej nie przyjmę.
200 lanc dobrych, znowu bez temblaków, które obstałowałem.
100.000 ładunków karabinowych, dobrych.
50 cetnarów prochu, dobrego gatunku.
2 miliony kapsli dobrych.
Wszystko dotychczas wymienione dostarczane było przez fabrykę broni i prochu panów Withworth et Sons w Londynie, wykonane najsumienniej i po cenach tak umiarkowanych, że w podaniu takowych dobre chęci dla sprawy naszej najwidoczniej na bogatych fabrykantów wpływały.
Wszystkie następne przedmioty dostarczane były przez obecnego liweranta:
(...)
Sto rewolwerów, bez żadnych przyborów, lichych, stosownych do zabawki, albo do pojedynków, z których zapaśnicy chcą, cało wyjść; ponieważ tylko 20 rewolwerów było zapłaconych, odrzuciłem resztę, a obstalowałem potrzebne przybory.
(...)
Modele były dobre, odpowiednie do efektów używanych przez wojsko angielskie. Gdy przyszło do ugody ceny, pan dostawca, przysięgając się najprzód, że nic zarobić nie chce, podał mi ją w dwójnasób. Wyjąłem cennik z pularesu, i pokazałem mu go z uśmiechem. Zmieszał się szachraj trochę, spojrzał na mnie z ukosa, ale jak to takim mataczom na rezonie nie zbywa, wykręcał się jak mógł. Ofiarowałem mu dziesięć procent zysku, z warunkiem odstawy do magazynu w przeciągu trzech dni, zgodził się nareszcie, mrucząc że i na śniadanie nie zarobił. Daj pokój, mówię, kochany, już na twojej sympatji dla nas dosyć zarobiłeś. Liwerant przywiózł ze sobą modele karabinów i pistoletów tanich i wcale dobrych. Chciał on dostarczyć

takich 10.000 karabinów po dwanaście szylingów sztukę, pistoletów 2.800 po trzy szylingi. Rezerwowaliśmy obstalunek na pomyślniejszą chwilę, obowiązał się czekać trzy miesiące.
(...)
Wyszukałem więc tymczasem jednego znajome go mi jeszcze przed kilkunastu laty wyższego oficera duńskiego i prosiłem go, czyby mi nie mógł poradzić, gdziebym mógł kupić ze sto dobrych celnych karabinów. Za pomocą tego zacnego oficera, do południa kupno tak broni jak i amunicji było skończone i zadatek dany. Karabiny były dobre, jak takowych ubywają strzelcy celni duńscy. Brakowało tylko bagnetów, ładownic i pasów, które obstalowałem z warunkiem, aby do ostatniego maja wieczór były gotowe.
(...)
W Kopenhadze nie mogłem zakupić ładunków gotowych. Kupiłem tylko wszystkie przyrządy do lania kul i do robienia ładunków. Wybrałem dwudziestu ludzi obeznanych z tą robotą, i z pod rąk ich wyszły ładunki, jakich by się żadne laboratorjum wojskowe nie powstydziło. Ładunków było na każden karabin trzysta, kapsli trzy tysiące.
(...)
Obrachunek ostateczny zrobiliśmy z komisarzem w kajucie.
Jak już wspomniałem, ze składek zebrała się suma 62.000 franków. Komisarz zostawił mi przy pierwszym wyjeździe do Sztokholmu 6.000 franków. Z tego wydano na utrzymanie oddziału, na wysyłki niezdolnych, na niektóre potrzeby ubrania i obuwia, na statek pod proch i na różne wydatki 31.000 franków.
Zakupienie „Emilie“ z łodziami i z żywnością na dni czternaście 15.000 franków
najęcie żaglowca, który nas wywiózł z Malmó 1.500 franków
broń i amunicja 4.500 franków,
wydatki komisarza 5.000 franków.
(...)
Wybrane cytaty są z książki płk Łapińskiego od strony 35 do 182.
Jak można skomentować ten tekst z jego pamiętników w odniesieniu do cytatu w książce p. Górnego ze strony 276?
Ja odnoszę wrażenie, że jego książka pisana jest miejscami nieco na skróty.
Łącznie Łapiński istotnie miał w czasie swojej wyprawy aż 1100 karabinów, 1000 zakupił w Anglii i dowiózł je do Malmö w Szwecji, następnie po zarekwirowaniu prawie wszystkich karabinów (ocalił tylko 24 sztuki wydane do musztry) zakupił dodatkowe 100 karabinów w Kopenhadze w Danii. Co do szczegółów transakcji, niekoniecznie w Anglii kupiono od Withwortha (przez liweranta) jego super celne karabiny lub choćby i nowe Enfieldy z jego manufaktury.
Jak sama nazwa wskazuje firma WHITWORTH RIFLE Co. MANCHESTER mieściła się w Manchesterze a nie w Londynie jak sugerował Łapiński. 1 szyling to 1/20 ówczesnego funta, więc orientacyjna cena nieco wyższa niż 12 szylingów za sztukę sugeruje, że chodziło o broń starą i nawet jak na warunki wojny bardzo tanią.
Liwerant -  dostawca wojskowy.
1 szyling - 1/20 funta.
1 cetnar angielski (hundredweight) odpowiada ok. 50,8023 kg. Statek „Ward Jackson” przewoził więc 2,5 tony prochu czarnego.
Strzelec celny - odpowiednik strzelca - jegra.

Polemikę do rozdziału 4 książki p. Górnego dalej sumiennie piszę, a jest o czym... Wink
#32
Czyli z karabinami produkcji Whitwortha (heksagonalnymi) to lipa Tongue Nie dość, że to nie te to jeszcze i tak je zarekwirowali a te kupione w Danii to już na pewno nie te super celne. Kwestia jeszcze co to były za karabiny co ocalały te 24 sztuki.
Co do książki M. Górnego to drodzy panowie proszę wziąć pod uwagę, że Autor zetknął ze sobą trzy źródła informacji o obroni strzeleckiej używanej w Powstaniu tak by każde z nich było kompatybilne z pozostałymi w miarę możliwości. Mając przebadane te a nie inne pola bitew zajął się uzbrojeniem oddziałów powstańczych w nich uczestniczących. Autor od razu zastrzegł, że ta książka jest początkiem dla kolejnych opracowań.
Lorenz .54", Podewils-Lindner .56" i inne
#33
Derek Wrote:Co do książki M. Górnego to drodzy panowie proszę wziąć pod uwagę, że Autor zetknął ze sobą trzy źródła informacji o obroni strzeleckiej używanej w Powstaniu tak by każde z nich było kompatybilne z pozostałymi w miarę możliwości.
Do dobrze, że też to zauważyłeś Darku.
Taki sposób na "kompatybilność" źródeł określa się powszechnie mianem "cherry picking".


Często w swojej książce p. Górny cytuje książkę Macieja Grzeszczaka "Ignacewo 1863". Niestety, autor cytując (Grzeszczak str. 138) tekst dotyczący broni i wyposażenia przejętego na odcinku podległym 12-ej Kaliskiej Brygady Straży Granicznej. Ten fragment rosyjskiego raportu za lata 1863-64 Autor mylnie przypisuje (M. Górny, str.328) Prusakom.

Zestawienie tych zdobyczy jest w załączeniu, poniżej moje tłumaczenie.
"Oświadczenie wojskowej kontrabandy zatrzymanej w czasie buntu siłami Kaliskiej Brygady Straży Granicznej.
Sztucerów angielskich – 151,
sztucerów belgijskich – 20,
sztucerów francuskich – 5,
sztucerów nowej konstrukcji - 60 sztuk.
Karabinów kawaleryjskich – 49,
karabinów piechoty – 111,
karabinów kawaleryjskich – 52,
karabinów belgijskich gwintowanych – 20,
karabinów dragońskich – 58,
karabinów z szerokimi ostrzami – 43.
karabinów dwulufowych – 15,
Rewolwery i pistolety – 19,
szable kawaleryjskie – 182,
(...)
pocisków karabinowych - 2000 sztuk,
naboje – 630 sztuk i 1 worek,
kapiszony - 15600,
formy do odlewania kul/pocisków – 51 szt.
ołów – 57 pudów,
proch – łącznie 50 pudów.
(…)"
Czernuszkiewicz: Materiały do historii Straży Granicznej. Część 2. Służba Straży Granicznej w czasie wojny. Wydanie 2. Petersburg, 1909, s. 107.
"Sztucery nowej konstrukcji" - w tej pozycji chodzi zapewne o broń wojskową odtylcową lub na nabój scalony.
Dodatkowo z "lekka" pomylono pudy (1 pud = 16,38 kg) z kilogramami i funtami, mamy więc zarekwirowane przez Rosjan:
- 933 kg ołowiu,
- 819 kg prochu czarnego.
To tyle w temacie tej dość śmiesznej pomyłki w książce.

[Image: b500318af56c51eamed.jpg]
#34
Warto sprostować sprawę owego liweranta, nie wiem czemu powyżej z dużej litery. To po prostu dostawca towarów, zwykle wojskowych, czasem dla dworu, z niemieckiego Lieferant. Liweranci- dla zarobku- bezwzględnie wykorzystywali brak broni i wszelkiego zaopatrzenia w czasie powstań, kiedyś czytałem w ' Mówią wieki' ( ale za nic nie przypomnę sobie rocznika i numeru) o liwerantach w czasie powstania kościuszkowskiego. Skala oszustw i nadużyć była taka, że włos się jeży na głowie.
#35
To, co się wyprawiało w zakresie defraudacji narodowych środków na zakup broni i wyposażenia w czasie powstania styczniowego najlepiej opisał- moim zdaniem- Aleksander Guttry. Działał w założonej przy jego udziale Komisji Broni, więc wiedział najlepiej co się działo, a zwłaszcza co wyprawiał Ludwik Mierosławski. Tu link : https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publica...anguage=pl Warto też zaznaczyć, że nie jest to nic nowego, wcześniej też znikały pieniądze, jak to miało miejsce pod Gdowem w 1846, gdy zaginęły pieniądze ( duża suma ) ze zrabowanej kasy salinarnej z Wieliczki, o czym warto poczytać tu : https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publica...anguage=pl Warto przeczytać, żeby wyrobić sobie zdanie na temat skali nadużyć i przedziwnej maniery kombinowania. Rusznik nazywa to głupotą romantyczną i w tym się akurat zgadzam.
#36
(04-24-2024, 07:06 AM)Jorg Wrote: Warto sprostować sprawę owego liweranta, nie wiem czemu powyżej z dużej litery. To po prostu dostawca towarów, zwykle wojskowych, czasem dla dworu, z niemieckiego Lieferant. ...

No to teraz wiem skąd się wzięło słowo po polsku "lawirant" Big Grin a tak mi chodziło po głowie, że gdzieś to już słyszałem  Exclamation
Dzięki Jorg za wytłumaczenie szwindli pośredników handlu bronią w XIX w.
Lorenz .54", Podewils-Lindner .56" i inne
#37
ad Jorg
Konflikty osobiste nie są obce żadnej epoce i towarzyszą wszystkim wydarzeniom. Poruszyłeś akurat ten pomiędzy Ludwikiem Mierosławskim a Aleksandrem Guttrym. Mierosławski miał trudny i fatalny charakter (np sprawa ze szkoły wojskowej w Genui). Wedlug dzisiejszych standardów pewnie uchodził by za celebrytę z manią bycia wyzwolicielem Polski z okowów zaborcy. Na dodatek Guttry to była dla niego "konkurencja". A przecież co niektórzy autorzy pamiętników, niegdysiejsi powstańcy obsmarowywali się w swoich dziełach nawzajem. Dobrze, że nie skończyło się to na ubitej ziemi. A wojna jak to wojna, ma swoje prawa i kilku sławnych powstańczych dowódców skończyło w czasie jego trwania przed plutonami egzekucyjnymi. Z wyroków sądów oczywiście i to naszych. Wróćmy może do tych karabinów z Anglii.

ad safnat i Jorg
Posłuze się dłuzszym cytatem z książki Walerego Przyborowskiego .
Quote:Walery Przyborowski "Dzieje 1863 roku".

Skład Komisyi nie był szczęśliwie dobrany. Wysocki, oficer z kampanii 1831 r., zyskał sobie pewne imię w woj nie węgierskiej i był człowiekiem naj zacniejszym, niewątpliwie gorącym patryotą, ale już starym, niedołężnym, chorym na astmę, której dość częste ataki czyniły go niezdatnym do niczego. Ćwierczakiewicz, niegdyś urzędnik w Warszawie, miał wielką fantazyą, mnóstwo pomysłów, ale był człowiekiem niepraktycznym. Milowicz był rzutki, przedsiębiorczy, ale roztrzepany i nieakuratny. Wszyscy oni zresztą nie mieli pojęcia
o cenach broni, o jej handlu, nie wiedzieli jak się wziąć do tego, gdzie kupować i jakiemi drogami sprowadzać do kraju. Komisya ta otrzymała od Komitetu centralnego 500 tysięcy złp. na ręce Ćwierczakiewicza, który udał się do Londynu, a Langiewicza wysłano do Włoch. Umówiono się, że ponieważ pierwsi powstańcy w ogromnej
swej większości strzelać nie będą umieli, trzeba więc zakupić karabiny najprostszej konstrukcyi, a przytem najtańsze, czyli niegwintowane i z gładkiemi lufami. Ćwierczakiewicz z Londynu donosił Komitetowi, że może kupić 8000 karabinów, domagał się pieniędzy i pisywał sążniste memoryały, jakim sposobem broń tę dostawiać należy do kraju, memoryały w najwyższym stopniu niepraktyczne. Komitet, który nie myślał o powstaniu, który chciał tylko broń zakupioną złożyć w pewnych miejscach, aż do dalszego swego rozkazu, uzbrojenia na wielką skalę nie pragnął, przytem pieniędzy nie miał, odrzekł, że dość będzie gdy Ćwierczakiewicz kupi 4000 karabinów, a na resztę da zadatek.

Zakupno więc to nie przyszło do skutku, i rzecz skończyła się na tem, że znacznie później Ćwierczakiewicz zakupił w Londynie 1000 karabinów Enfielda.

Ze swej strony Langiewicz nabył w Genui około 5000 starych karabinów pruskich, płacąc za sztukę od 11 do 13 franków, co wszystko wraz z Ćwierczakiewicza nabytkiem
miało kosztować 108.000 franków.
Tak więc z tego źródła potwierdza się liczba zakupionych karabinów, ale nie potwierdza się nam nazwa producenta.

Najsłynniejszy nasz literacki liwerant to oczywiście "kochany Stach Wokulski" co to podwoił majątek dwóch pokoleń Minclów w pół roku na wojnie rosyjsko-tureckiej Big Grin
Można? Można Big Grin
#38
Wracając do książki Górnego, wzmiankowany jest tam sztucer Gartunga wz.1848 roku.
Pytanie kieruję do kolegi Jorga.
Która forma tego nazwiska jest poprawna? Nawet translator tłumaczy nam nazwisko konstruktora transformacji skałkowego karabinu dragońskiego wz. 1839 w sztucer sztucer kapiszonowy (wg. rosyjskiej nomenklatury tamtych czasów) И. В. Гартунг  jako I. W. Hartung ale autor używa w tłumaczeniu formy Gartung. Wiem, że Rosjanie po 1990 roku wprowadzili swoje zasady transkrypcji dla takich przypadków. Tak więc Gartung czy Hartung?
#39
Quote:Jak nie będzie potwierdzeń materialnych w artefaktach to potem mamy takie niesamowicie fantastyczne interpretacje jak 1000 karabinów Whitwortha dla powstańców.

Dobrze, że Autor tej książki dr Michał Górny rozprawia się z takimi mitami vide "belgijczyki" za pomocą opracowanej i skutecznej metodologii a nie "widzi mi się".

Derek, sęk w tym, że to właśnie Michał Górny w swojej książce postawił tezę, że były to właśnie Whitworthy  Big Grin
#40
No to jego własna metodologia zadała cios w takie bajki. To jest tak jak się kogoś cytuje bez zastanowienia w tym przypadku W. Kwaśniewicza i zbyt bardzo chce by to była prawda. Krytyczna analiza Rusznika podważyła tezę autora, że znaleziony pocisk był wystrzelony z kb. Whitworth. Szkoda, że Autor poszedł w przypadku broni Angielskiej na łatwiznę.
Na pocieszenie mam, że metodologia zastosowana przez Autora jest dobra jako narzędzie badawcze Big Grin
Lorenz .54", Podewils-Lindner .56" i inne


Forum Jump:


Users browsing this thread: 1 Guest(s)