Forums
"Snajperka" Damian Cal - Printable Version

+- Forums (http://forum1.kedar.superhost.pl)
+-- Forum: Artykuły (http://forum1.kedar.superhost.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Forum: Recenzje i opinie (http://forum1.kedar.superhost.pl/forumdisplay.php?fid=16)
+--- Thread: "Snajperka" Damian Cal (/showthread.php?tid=404)



"Snajperka" Damian Cal - Derek - 02-05-2024

Kim jest Damian dla naszego środowiska nie muszę pisać - po prostu Mistrz. Damian też jest pisarzem i ci co byli na zawodach w styczniu w Jaworznie dostali autorskie książki "snajperki" do przeczytania. Tak jak Damian nam mówił w czasie wręczania nagród jest to przekazywanie wiedzy strzeleckiej okraszonej niezłą fabułą. W każdym razie przeczytałem i oto me spostrzeżenia:


Słów kilka o książce „Snajperka” Damiana Cala

Co mogę na pierwszy rzut oka napisać o tej książce to to, że jest gruba ale ma duże literki. Czyta się łatwo czy to w podróży czy siedząc w ulubionym fotelu. Jak łatwo się czyta ? Ano zależy od czytelnika czego oczekuje po tej książce. Jeżeli czyta to adept strzelectwa lub przyszły adept tej sztuki to ma niesamowitą frajdę odkrywania na kartach „Snajperki” nie tylko podstaw strzelectwa ale także najgłębszych tajników strzelania na dalekie odległości.
Z drugiej strony to chyba książka skierowana do młodzieży szukającej przygód z serii „płaszcza i szpady” tu w tym przypadku „karabinu i noża”.
Niestety młodzieżą nie jestem od dawna a książkami Karola Maya czy Aleksandra Dumas przestałem się już fascynować w 8 klasie szkoły podstawowej. Dlatego dość krytycznie odbieram tę powieść w jej warstwie fabularnej.
W sumie dla mnie „Snajperka” składa się z trzech części. Z dwóch formalnych, takich jakie zastosował Autor i trzeciej, o której napiszę na końcu mych wypocin.

Pierwsza Część strasznie nie równa, akcja się rwie, mało co jest wyjaśnione, brak ciągu przyczynowo skutkowego a przecież powieść jest napisana w stylu linearnym i do tego praktycznie jednowątkowo.
Gdyby nie wstawki z nauki strzelania, nota bene świetnie podane przez Autora to po stronie ok. 150 rzuciłbym tą książką w kąt. Nie róbcie tego ! Część II wam to zrekompensuje.

Część I rozgrywa się gdzieś na wschodnich kresach II Rzeczypospolitej, gdzie do Lwowa jedzie się pociągiem kilka godzin. Akcja jest kiepsko osadzona historycznie. Mamy schyłek lat 1930 – tych, na Kresach bieda aż piszczy analfabetyzm sięga ponad 60% populacji ale nie w Grabowie. Sołtys ma radio z głośnikiem na baterie sic! No pełne science fiction, radio lampowe na baterie ?
Ale muszę uspokoić Autora jak i czytelników, były radia na wsiach nawet „zabitych dechami” i nie wymagały żadnego zasilania, żadnych baterii. Tak, działały na dziwnej zasadzie dla nas ludzi XXI wieku a były zasilane anteną odbiorczą. To odbiornik detektorowy „Detefon” kosztował raptem 33 zł w komplecie z anteną a wyprodukowano ich przed wojną pół miliona.
Tu dotykamy kolejnej sprawy, której wg mnie Autor zaniedbał i nie dokonał stosownej kwerendy źródeł historycznych ano cen.
Wróćmy do samego początku powieści i postaci Telesfora. Telesfor walczy nader skutecznie z Bolszewikami w 1920 r. i dostaje awans na majora i Krzyż Walecznych. Ile zarabiał major Wojska Polskiego w II Rzeczypospolitej ? Ano 426 zł miesięcznie. Ile mógł zarabiać na rencie (Telesfor w 1939 r. miał 52 lata) wraz z dodatkiem za KW ? No tak minimum 60% uposażenia zasadniczego. A teraz dla kontrastu ile zarabiał robotnik rolny dniówkowy – 1,2 do 1,6 zł na dzień czyli maksymalnie ok. 30 zł na miesiąc a pomoc domowa „u państwa” na wsi – jak dobrze poszło to może 10 zł/m-c bo w Warszawie już 25 zł na miesiąc.
Telesfor w swojej wsi był krezusem i zapewne wszyscy mu czapkowali nie tylko jako majorowi ale i lokalnemu bogaczowi. Dlaczego osiadł w Grabowie to już licentia poetica Autora bo hobby (budowa mostów), bo się zakochał w miejscowej piękności.
No i te niedopowiedzenia co do wykształcenia głównej bohaterki. Nic nie wynika z powieści. Można się jedynie domyślać, że skończyła obowiązek szkolny w wieku 14 lat (zgodnie z przepisami o edukacji) a potem była chyba indywidualnie dokształcana przez ojca lub guwernantki. Szkoda, że to Autor pominął.

Przebrnąłem do końca Części I i na samym początku Części II zgrzyt niesamowity. Oto główna bohaterka zaciąga się bez oporu do Armii Czerwonej mimo doznanych krzywd osobistych. Treści nie zdradzę co i jak trzeba samemu przeczytać.

Część II to już jazda bez trzymanki istny roller coaster. Autor wreszcie pokazuje na co go stać. Wreszcie pióro ma lekkie, myśl jasną i spoistą a akcja rwie jak szalony koń w cwale. Na to czekałem. No i te wspomnienia o nauce Telesfora jak wizje Rycerzy Jedi. Taki strzelec jak ja czerpie z tych nauk garściami to jest to czego w Polsce w literaturze popularnej o strzelectwie brakuje.
Jeżeli się trochę męczyłem w pierwszej części ledwie ją kończąc w ponad 2 godziny a czytam naprawdę bardzo szybko, to drugą pochłonąłem w dwie nawet nie wiedząc kiedy.
Szkoda, że wstawki strzeleckie zanikały w czasie rozwoju fabuły ale chyba nie można było inaczej.

Niestety i tu Autor chyba przez nagromadzenie zdarzeń i przygód pojechał „Czterema Pancernymi”. Nie ustrzegł się pokazywania Niemców jako tchórzliwych, skretyniałych wojaków i to dosłownie. Postać kretyna Frank'a Buli – zresztą nazwisko to dosłowny wręcz cytat ze znanego filmu o Śląsku Kazimierza Kutza „Grzeszny żywot Franciszka Buły” - kretyn wyciągający „artefakty” z nosa ale doskonały intuicyjny strzelec – po co to było ?
Albo „Dwie kompanie piechoty leżały sparaliżowane przez dwa dni. …. Wrócili w osranych mundurach na granicy śmierci z odwodnienia.” Lekceważenie jakiegokolwiek przeciwnika jest początkiem klęski.

Akcja rwała do przodu przez ponad 200 stron tak, że nim się zorientowałem już byłem na końcu książki i tu kolejny babol który mi zepsuł finał.
Ano imię Dariusz, które sam noszę. Zatem mamy na ostatnich dwóch kartach młodzieńca o tym imieniu na zabitej dechami wsi w Puszczy Kampinoskiej gdzie diabeł mówi dobranoc a UB i milicja ludowa boi się wjechać. Jest rok 1946 no może 1947 ów młodzieniec mający może 20 może 22 lata a może i mniej urodził się zatem pod koniec lat 20 tych i konia z rzędem temu, który mi wskaże księdza z tego okresu co na najgłębszej prowincji nadawał chłopskim dzieciom pogańskie imiona czyli inne niż z katalogu świętych katolickich. To nie lata 50-te i czasy stalinizmu.

Część III
Jak to zapytacie się jest część trzecia, przecież książka kończy się na stronie 480 i żadnej dalej nie ma ?
Dla mnie jest. Wracam teraz po raz trzeci do tej książki i będę z niej wyciągał te rodzynki, wstawki o nauce strzelania, może je sobie nawet zeskanuję i zrobię suplement do „Snajperki” bo do tej Części III będę wracał wielokrotnie bo są tam sprawy opisane, które trzeba przećwiczyć na strzelnicy. To nie tylko fascynująca magią strzelectwa ale przede wszystkim nauka podstaw bo jak mawiał Telesfor (czyli ten, który dąży do doskonałości) „najważniejsza cecha strzelca to … cierpliwość”.

Kończąc tą przydługawą recenzję proszę zwróćcie drodzy Czytelnicy jak mnie zafascynowała część II i III. Mam nadzieję, że też się będziecie tak ekscytować tą powieścią.

Czy polecam „Snajperkę” jak najbardziej!
Nie tylko dla młodzieży ale przede wszystkim strzelcom tak aktualnym jak i przyszłym.


RE: "Snajperka" Damian Cal - Monolit - 02-18-2024

To i ja coś od siebie dopiszę.

Może to nie podręcznik nauki strzelania, ale zawiera mnóstwo cennych wskazówek.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy (pewnie dlatego że zgadzam się z tym na 100%).
Na stronach 203/204
„Wszystko musi być w najlepszym porządku. Poważone pociski, przeważony proch …
lufa czysta, ale przestrzelona.
Te wszystkie zabiegi techniczne to tylko jedna dziesiąta sukcesu.
Dziewięć dziesiątych to ty”

Skąd ja to znam. Koledzy ważą szwajcara do 3-ch miejsc po przecinku, tuningowane karabiny, wymyślne smary, dziesiątki różnych typów pocisków… a na zawodach różnie to bywa.
Założę się że taka „Zośka” z hawkena vesuvitem lepiej strzeli niż niejeden z gibsa szwajcarem.

Jakbym miał się czepiać to na stronie 343
„gdy piećsetgramowy rozpędzony do prędkości ponaddźwiękowej posłaniec śmierci uderzył”
Oczywiście nie sądzę aby autor pomylił gramy z grainami. Myślę że to albo ktoś w wydawnictwie, albo autokorekta worda.

Książkę oczywiście polecam - warta przeczytania.

Przy okazji chciałbym podziękować Panu Damianowi zarówno za książkę jak i za dedykację.